Przejdź do treści

Kocia matematyka

Pan Barnaba

Przeglądając zasoby Facebooka natrafiłem niedawno na zdjęcie kloszarda. Tak mogło się wydawać po pierwszym spojrzeniu. Okazało się, że obraz ukazywał Grigorija Perelmana, jednego z największych matematyków w historii królowej nauk. Co z tego wynikło? Zapraszam do lektury.

Spotkanie z Panią Katarzyną

Nigdy nie sądźmy człowieka po wyglądzie zewnętrznym. Zdjęcie Perelmana zamieściłem na blogowej fanpage. Jedną z komentatorek była pani Katarzyna Kalista. Pozwalam sobie przytoczyć jej komentarz.

Zainspirował mnie do tego stopnia, ze opisałam jego historię w mojej książce dla dzieci, która dotyczy hipotezy Riemanna — ta ciągle czeka na swój dowód.

Hipoteza Riemanna, jedna z najpoważniejszych nierozwiązanych dotąd zagadek matematyki, w książce dla dzieci? Intrygujące. Musiałem skontaktować się z autorką. Poprosiłem o egzemplarz do recenzji i go otrzymałem.

Notka wydawnicza

Książka Pan Barnaba i zagadkowa hipoteza autorstwa Katarzyny Kalisty ukazała się w roku 2021 nakładem Wydawnictwa Czarna Owca. Oprawę graficzną składającą się z okładki i ciekawych ilustracji zawdzięczamy pani Magdalenie Toczydłowskiej–Talarczyk. Książka licząca 325 stron ma też własną stronę internetową, do której odwiedzenia wszystkich Czytelników zapraszam.

Recenzja

Książkę określam jako powieść dla nastolatków (myślę o uczniach końcowych klas szkół podstawowych oraz początkowych klas szkół średnich). Przeczytałem ją niemal jednym tchem.

Akcja rozgrywa się w Krakowie. Głównym bohaterem jest zagadkowy kot Barnaba. Trafia do Antka Łomickiego skutkiem pewnego przypadku. Obaj nawiązują kontakt z sąsiadem, matematykiem doktorem Janem Orlickim, który zajmował się dowodem hipotezy Riemanna. Nie znajdziemy jej dokładnego sformułowania. Młodemu czytelnikowi zupełnie wystarczy informacja, że wiąże się ona z rozmieszczeniem liczb pierwszych w zbiorze liczb naturalnych. Zresztą w całej książce nie znajdziemy ani jednego wzoru matematycznego. Mimo to powieść wspaniale popularyzuje matematykę przez postaci ludzi, którzy ją uprawiają.

Pisze autorka

Hipoteza wymaga dowodu, pewnej pracy umysłowej, gdzie najważniejszy jest pomysł, idea, geniusz.

To właśnie jest istota hipotezy, czyli zdania, które obiektywnie jest albo prawdziwe, albo fałszywe, szkopuł tylko w tym, że nikt nie wie, która z możliwości zachodzi. Jeśli zostanie udowodniona, staje się twierdzeniem. Jeśli zostanie obalona — zostaje jej tylko sława.

Na kartach powieści pojawia się wielu matematyków. Część z nich to postaci rzeczywiste, część to osoby fikcyjne. Ciekawą zabawą dla czytelnika będzie ich znalezienie i określenie czy istniały lub istnieją naprawdę (zapraszam do umieszczania komentarzy pod tym artykułem). Znajdziemy też wzmiankę o tym, dlaczego nie ma nagrody Nobla z matematyki i co ją zastępuje.

Oprócz wspomnianych wyżej matematyków, pojawia się jeszcze jeden, bardzo tajemniczy, nie wymieniony z nazwiska. Kto odgadnie o kim mowa? Powiem tylko, że jeśli chcemy coś w domu dobrze schować, kładziemy to w najbardziej widocznym miejscu. Niech to będzie wskazówka w poszukiwaniach.

Opowieść pani Katarzyny prowadzona jest z należytą dramaturgią. Każde niemal zdanie zachęca do przeczytania następnego. Nie można książki odłożyć, bo natychmiast chcemy się dowiedzieć co będzie dalej. O tego rodzaju narracji mówię, że tekst płynie, brak w nim cech chropowatości. Po prostu książkę miło się czyta.

Oprócz treści nawiązujących do matematyki znajdziemy też uwagi natury pedagogicznej w postaci opisu uzależnienia od smartfonów, komputerów czy internetu. Przeczytamy o tworzących się przyjaźniach i trudnościach w nawiązywaniu znajomości i jej utrzymaniu. Nic dziwnego: autorka jest mamą dwójki dzieci. Jest też wytrawną znawczynią kocich zwyczajów, stąd też może kot w roli głównego bohatera. Ale jaka jest naprawdę jego rola, nie będę zdradzał.

Książkę spina doskonała klamra. We wstępie znajdziemy informacje o niedawnych rewelacjach Michaela Atiyaha, który ogłosił, że udowodnił hipotezę Riemanna. Wygłosił nawet wykład na ten temat. Jednak nikt nie zdołał dotychczas zweryfikować tez Atiyaha, a w międzyczasie sam naukowiec zmarł. Powieść pani Katarzyny kończy się właśnie informacją o udowodnieniu hipotezy Riemanna. Można to było zrobić, gdyż książka nie jest dokumentem, a literacką fikcją. Może kiedyś doczekamy się dowodu tak, jak po 350 latach od sformułowania udowodniono Wielkie Twierdzenie Fermata…

Każdemu autorowi może się zdarzyć pomyłka. Ale książka nie jest podręcznikiem matematyki, a jej celem jest pokazanie młodemu czytelnikowi fascynujących arkanów uprawiania królowej nauk. Sam w czytaniu znalazłem dwie nieścisłości, proponuję czytelnikom obeznanym z matematyką ich znalezienie. Powiem tylko, że w żadnym stopniu nie zakłócają one na odbioru powieści.

Czy kot może wpłynąć na matematykę? Oceń sam, drogi Czytelniku.

1 komentarz do “Kocia matematyka”

  1. Bardzo dobrze, że takie książki popularyzujące matematykę wsród najmłodszych powstają.

    Skomentuję tylko zdanie „Jednak nikt nie zdołał dotychczas zweryfikować tez Atiyaha, a w międzyczasie sam naukowiec zmarł” otóż nie było czego komentować: Atiyah nie podał czegoś co by można uznać nawet za błędny dowód i jego odejście nijak nie wpłynęło na weryfikację tego co pokazał w Heidelbergu. Nie było czego weryfikować. Przykro, że demencja starcza tego niegdyś ostrego jak brzytwa umysłu nie została rozpoznana przez organizatorów spotkania w Heidelbergu.

Napisz komentarz