Podczas konferencji często mają miejsce zabawne, ale też i niespodziewane zdarzenia. Poniżej opisuję kilka wybranych, których byłem świadkiem.
Pierwsza konferencja, w jakiej uczestniczyłem, odbyła się w Krynicy–Zdroju w roku 1993. Wtedy główną metodą prezentowania referatów były slajdy pisane na foliach i wyświetlane przez rzutnik. Jeden z uczestników, dla którego to urządzenie było chyba nowością, położył na rzutnik zwykłe notatki spisane na papierze. Ze zdziwieniem skonstatował, że nic się nie wyświetla. Nastąpił moment konsternacji i ze strony prelegenta, i audytorium. Organizatorzy stanęli jednak na wysokości zadania, wzięli notatki i po minucie folie były gotowe.
Z biegiem czasu metody prezentacyjne zmieniają się. Gdy kiedyś zaczęliśmy korzystać z mikrofonów przez mikroporty, jeden z referentów tak przypiął mikrofon do koszuli, że przez całe wystąpienie było słychać bicie jego serca. Równe, miarowe, jak w szpitalu gdy człowiek jest podłączony do aparatury.
Czasem sytuacja zmusza prowadzącego sesję do okazania inwencji. Na jednej z konferencji mój referat przypadał w następnej sesji, nie w tej, w której właśnie uczestniczyłem. Jednak nagle przepaliła się lampa w rzutniku folii, organizatorzy nie dysponowali zapasową, a następny referent miał właśnie używać rzutnika. Ale sprawny był komputer. Wiedząc, że go używam i na ogół bardzo wcześnie umieszczam swoje prezentacje w komputerze konferencyjnym, przewodniczący spytał mnie czy nie mógłbym za chwilę wygłosić referatu. Zrobiłem to z największą przyjemnością. Tak więc o tym, że będę referował, dowiedziałem się pięć minut przed swoim wystąpieniem.
Raz zdarzyło się, że przewodniczący w ogóle nie dotarł na rozpoczęcie sesji, którą miał poprowadzić. W tej sytuacji poprosiliśmy jednego z profesorów o zastąpienie go. Właściwy przewodniczący dotarł w połowie drugiego referatu.
Z kolei kiedyś referentka spóźniła się na swój odczyt, bo zwyczajnie zaspała. Dobry obiad sprzyja przecież drzemce. Tutaj przewodnicząca tylko zmieniła kolejność wystąpień, a spóźnialska pani dotarła w 10 minut po rozpoczęciu sesji.
Innym razem pod koniec czasu przeznaczonego na wystąpienie referent oświadczył, że właśnie zakończył wprowadzenie w tematykę referatu. Cóż miał zrobić przewodniczący? Zwyczajnie przerwał wystąpienie po upływie czasu, powiedzmy dwie minuty po czasie.
W dobie telefonów komórkowych nie każdy (łącznie ze mną) zawsze pamięta, aby na ważnym spotkaniu wyłączyć albo przynajmniej ściszyć telefon. Nie lubię telefonów dzwoniących na wykładzie, posiedzeniu Rady Wydziału, w kościele itp. Owszem, zawsze staram się usprawiedliwić delikwenta – w końcu pomyłki zdarzają się każdemu. Ale jednak… Niedawno podczas mojego referatu któremuś ze słuchaczy zadzwonił telefon, co mnie bardzo zdekoncentrowało, ale i zdenerwowało. Po chwili zastanowienia wróciłem do referowania i już bez żadnych zdarzeń dobrnąłem do końca.
Niekiedy sami referenci są zabawowi opowiadając dowcipy sytuacyjne. Sam w jednej ze swoich prezentacji zamieściłem następujący obrazek wraz z przytoczonym opisem.
Latin word osculare
means… as the picture suggests — interpolation with multiple nodes.
Humor sytuacyjny polega na tym, że termin osculatory interpolation oznacza interpolację z węzłami wielokrotnymi (np. interpolację Hermite’a), a łacińskie słowo osculare znaczy właśnie całować. Mowa więc o interpolacji całującej (a może całuśnej).
Niech to zdjęcie przypomni Czytelnikom o trwających wakacjach i będzie źródłem miłego nastroju. A następny odcinek cyklu poświęcę wydarzeniom okołokonferencyjnym.